Mkną po szynach niebieskie tramwaje…
Niestety tym razem będzie jak w słynnym pytaniu do Radia Erywań:
– Czy to prawda, że na Placu Czerwonym w Moskwie rozdają zegarki?
– Prawda, tylko nie w Moskwie, a w Leningradzie, nie na Placu Czerwonym, tylko na Prospekcie Newskim, nie rozdają, tylko kradną i nie zegarki, tylko rowery.
Podobnie i w Gliwicach nie niebieskie, tylko różnokolorowe, nie po szynach, a po ulicach i nie tramwaje, a samochody.
A historia gliwickich tramwajów do teraz budzi i zaciekawienie, i nostalgię. Mieszkańcom nie trzeba wiele. Wystarczy hasło: tramwaje i już zaczyna się dyskusja.
Tramwajowa linia w Gliwicach ruszyła 26 sierpnia 1894 roku. Cała linia z Piekar Śląskich do Gliwic liczyła sobie 34,5 kilometra i była obsługiwana przez parowozy przystosowane do ruchu miejskiego.
Chodziło o protesty mieszkańców tych miast, którzy narzekali na hałas. I tak już po kilku miesiącach, wiosną 1895 roku tramwaje dojeżdżały do granicy Gliwic, lokomotywę odczepiano i na obecny Plac Inwalidów Wojennych dojeżdżały wagony ciągnięte przez zaprzęg konny. Wszystko zmieniło się po wprowadzeniu trakcji elektrycznej pod koniec XIX wieku. Gliwiczanie już nie narzekali na hałas i polubili nowy środek transportu. A widoczny na zdjęciu tramwaj linii nr 1 jeździł w tamtym czasie na Zygmunta Starego. Pamiętacie?