Skarb średniowiecznego mnicha znaleziony w Gliwicach

Pan Kamil Szmitka w trakcie spaceru z synami w okolicach Żernicy znalazł średniowieczny tłok pieczętny. Znalazca przekazał skarb do zbiorów archeologicznych Muzeum w Gliwicach.
Na wystawę archeologiczną w Zamku Piastowskim trafił kolejny niezwykły zabytek. Przedmiot ten to fantastycznie zachowany tłok pieczętny. Przedmiot pochodzi z Italii i został wykonany prawdopodobnie w końcu XIII lub w XIV wieku. gdzieś w Italii. Według ustaleń został wykonany dla przeora kościoła pw. św. Michała Archanioła w Mevani. Wizerunek tego Archanioła depczącego smoka (szatana) widnieje w centrum przedstawienia.
Pracownicy Muzeum w artykule na temat znaleziska dziękują za jego przekazanie do zbiorów archeologicznych Kamilowi Szmitce. Znalazcy udało się natrafić na skarb podczas spaceru z synami w okolicach Żernicy. Za zgłębienie historii przedmiotu i losów jego pierwotnego właściciela odpowiedzialni są archeolodzy Radosław Zdaniewicz i Grzegorz Żabiński. Wedle aktualnych ustaleń znaleziony przedmiot to tłok pieczętny duchownego, Giovanniego de Claringano, który jak wynika z inskrypcji na otoku zabytku był przeorem kościoła św. Michała Archanioła w Mevani (dzisiejsza nazwa to Bevagni) k. Perugii we Włoszech.
Pracownicy Muzeum snują przypuszczenia, jak mogło dojść do znalezienia się przedmiotu w okolicach. Na stronie czytamy:
Ta historia jest jedną z wielu, które przez wieki wydarzyły się na Górnym Śląsku. Może w niej nic niezwykłego, a właśnie dużo w niej tajemnic i faktów niedopowiedzianych, co tym bardziej może działać na wyobraźnię. Drewniane koła wozu rytmicznie stukały o nierówną nawierzchnię kamienistego traktu. Dzień zapowiadał się piękny. Poranna rosa wprawdzie jeszcze nie zeszła z zielonych trawiastych łąk, między którymi wiła się urokliwie droga, lecz błękitne niebo i odważnie penetrujące wśród gałęzi przydrożnych lip promyki słońca dawały wrażenie, że będzie to tylko kwestią chwili. Trzech nieco pucułowatych braciszków wtopionych w usłane słomą burty wozu jeszcze drzemało niemrawie. Jedynie jegomość zasiadający na ławce obok woźnicy zdawał się być już wyraźnie wyspany i z zaciekawieniem wodził oczami po okolicznych, skąpanych w słońcu krajobrazach. Jego śnieżnobiały habit i zwisający ze skórzanego pasa wykonany z cedrowego drzewa różaniec ujawniały już na pierwszy rzut oka, że był to przybysz z odległych krain. Być może przybył do rudzkich braciszków w odwiedziny, a może po prostu pielgrzymował. W oddali zaczęły już powoli majaczyć pierwsze drewniane zabudowania wsi Sirdnicha, kiedy jegomość gestem dał znać woźnicy, aby ten zatrzymał konie. Ku zdziwieniu czumaka zeskoczył on wartko z wozu wyraźnie zainteresowany jakimś zielem, wyrastającym z kęp rosnących na poboczu traw. Zakonnik zerwał niewielką krzewinkę i z atencją oglądał ją ze wszystkich stron, ku zdziwieniu wybudzonych zatrzymaniem rudzkich braciszków. Po chwili schował ją delikatnie w skórzanym mieszku, po czym wskoczył bez żadnego wytłumaczenia na niewygodną, drewnianą ławkę wozu. Zaprzęg ruszył dalej, powoli kulając się w obranym kierunku. Wszystko szybko wróciło do ospałego rytmu, toteż większość zakonników ponownie zaległa w błogiej drzemce. Jedynie sroka, obserwująca wszystko z gałęzi zerwała się nagle widząc mieniący się w słońcu przedmiot…
Kilka wieków później Kamil i jego mali synkowie Szymon i Mikołaj w miejscu dawnych łąk, dziś głęboko oranych lemieszami pługów odkryli przypadkowo miedziany przedmiot. Znaleźli go nieopodal drogi, prowadzącej z dzisiejszej Żernicy w kierunku Smolnicy. Traktem tym istniejącym już w średniowieczu podążał również pochodzący z Italii dostojnik kościelny. Trudno określić co ów duchowny porabiał w tym czasie w tej części Europy, być może wysłano go z jakimś poselstwem. O przypadkowym zagubieniu świadczy tu urwane uszko z tyłu zabytku, którym kiedyś mocowano go do rzemyka czy łańcuszka.
Ada Duda/ Muzeum w Gliwicach