Wielka płyta w Gliwicach
W latach powojennych Gliwice stały się ważnym miastem na mapie Polski i zmagały się z napływem mieszkańców, którym trzeba było zapewnić lokum.
W PRLu żartowano, że są trzy stopnie dobrobytu:
1. własne mieszkanie
2. własny samochód
3. własne zdanie, z tym, że posiadanie tego ostatniego wyklucza posiadanie dwóch pierwszych.
O własnym samochodzie do połowy lat 70. mało kto mógł marzyć, ale i o mieszkanie było trudno. Ratunkiem dla ludności napływającej za pracą na Śląsk z całej Polski było budowanie bloków z wielkiej płyty.
Idea wielkiej płyty narodziła się przed II wojną światową w Europie Zachodniej, a w Polsce na dobre rozgościła się w latach 70., gdy Zachód już od tej technologii odchodził. Była dość droga, wymagała ciężkiego transportu i specjalistycznych dźwigów. Ale PRL trawiony brakiem mieszkań był pod ścianą, a już Górny Śląsk w szczególności. I tak masowo powstawały osiedla, których żywotność oceniano na 40-50 lat, więc najlepsze czasy mają chyba za sobą. Ale nie da się ukryć, że tysiącom gliwiczan wielkopłytowe osiedla dały dach nad głową. Mieszkańcy bloków z uśmiechem oglądali seriale typu “Czterdziestolatek” czy “Alternatywy 4”, w których osiedlowe mieszkania grały niemalże główną rolę. Nic dziwnego – mieć mieszkanie to w czasach realnego socjalizmu było COŚ. A wielka płyta dawała takie możliwości.
A Wy jak oceniacie wielkopłytowe osiedla gliwickie? Może pamiętacie ich budowę?