Zwyczaje Wielkanocne na Górnym Śląsku
Wielki Tydzień i okres Wielkanocny jest związany z licznymi tradycjami i zwyczajami na Górnym Śląsku.
Przed nadejściem Wielkigo Tydnia, jak na Śląsku nazywano, porządkowano dom i gospodarstwo, wietrzono pierzyny, robiono pranie, myto okna i garnki. Tradycja wiosennych porządków przetrwała do dziś. Miały one symbolizować pożegnanie zimy i okresu chorób.
Podczas Wielkiego Postu na Śląsku jadano głównie postny żur i śledzie. W Wielką Środę dawniej zwaną Żurową wylewano żur, zakopywano zakwas i śledzie, zamykając w ten sposób okres postu. Tego dnia zbierano wszystkie stare, nieprzydatne rzeczy, odpadki, szmaty i rupiecie, które podpalano, tworząc z nich ogniska. Dawniej po zmroku biegano po polach z odpalonymi miotłami od ognia, wykrzykując magiczne formuły takie jak, „Żur pola, co krok to snop, co stopa, to kopa”. Do dzisiaj zwyczaj środy żurowej przetrwał głównie w okolicach Krapkowic, gdzie wciąż rozpala się wieczorem ogniska, przy których spotykają się mieszkańcy. Najstarszy zachowany opis obrzędu pochodzi z 1879 roku, a jego autorem jest ks. Adolf Hytrek.
W Wielki Czwartek milkły dzwony w kościele. W niektórych miejscowościach na Górnym Śląsku grupy chłopców chodzą i hałasują klekotkami, grzechotkami i kołatkami młotkowymi. Do Wielkiej Soboty drewniane tyrkotki zastępowały bicie “zawiązanych” kościelnych dzwonów na znak żałoby po zdradzeniu Chrystusa przez Judasza po ostatniej wieczerzy. Chłopcy chodzą o wyznaczonych godzinach i o różnych porach dnia, kiedy w danej miejscowości powinny odezwać się kościelne dzwony. Szczególnie żywy ten zwyczaj jest wciąż w okolicach Raciborza.
Dawniej o świcie w Wielki Piątek chodzono nad staw, jezioro, albo rzeki (najlepiej płynącej z zachodu na wschód), by obmyć się w zimnej wodzie. Zwyczaj wielkopiątkowego obmywania jest obecnie zapomniany. Po kąpieli czekano, aż krople wody same wyschną, żeby woda nie straciła swej zdrowotnej mocy. Rześka woda miała zapewnić wzmocnienie i zdrowie, a dziewczynom urodę. W Wielki Piątek przygotowywano świąteczne potrawy, pieczono babki. Jedną z potraw wielkanocnych typowych dla Górnego Śląska jest świyncelnik – ciasto drożdżowe z zapieczoną w środku surową i białą kiełbasą i wędzonką. W okolicach Cieszyna nazywane murzinem wielkanocnym.
W Wielką Sobotę chodzi się do kościoła z święconką. W koszyczku musiały się znaleźć: jajko, masło, chleb, kiełbasa, szynką lub wędzonka, sól i chrzan. Czasem wkładano też kawałek świyncelnika. Zwyczaj święcenie potraw w Wielką Sobotę przed wojną był znany tylko w niektórych częściach Górnego Śląska. Zyskał on popularność w okresie PRL-u, prawdopodobnie dzięki nowym mieszkańcom ze wschodu. Mieszkańcy Rozbarku, dzielnicy Bytomia, święcą potrawy w Wielką Sobotę ubrani w odświętne stroje ludowe.
Źródło:
https://deon.pl/…/wielka-sroda-czyli-zurowa-sroda-na…
“… Zwyczaj święcenia potraw w Wielką Sobotę przed wojną był znany tylko w niektórych częściach Górnego Śląska. … ”
Ciekawe w jakich to rejonach Śląska był znany ten zwyczaj. Ja nie spotkałem jeszcze żadnego starszego Górnoślązaka, który znałby te “Swięconki” z czasów sprzed 1945. Nawet na wschodnim Górnym Ślasku, gdzie po 1922 pojawiło się sporo nowych przybyszów z Małopolski, chodzenie z koszyczkami do kościoła w Wieką Sobotę było kompletnie nieznane. Zwyczaj ten przyniesiony przez powojennych osiedleńców ze wschodu rozpowszechnił się na Śląsku dopiero w latach 1950-60tych. Zdjęcie ilustrujące, jak to sugeruje tytuł, “Zwyczaje wielkanocne Górnym Śląsku”, jest więc kompletnie bez sensu. Ten obecnie powszechnie panujący zwyczaj nie ma ze starymi śląskimi tradycjami nic wspólnego.