historiaŻycie Miasta

Na zakupy? Tylko do Gliwic

Jeszcze 30, 40 lat temu Gliwice były mekką zakupową dla mieszkańców Górnego Śląska.

Ulica Gliwicka w Rybniku rybniczanom kojarzy się ze znajdującym się przy niej szpitalem psychiatrycznym, ale tym starszym także z zakupami. Gliwice były bowiem sporo większe i lepiej zaopatrzone.

Jeździło się do Gliwic, oj jeździło – wspomina pani Stefania z Rybnika. Autobus PKS był bezpośredni. Wysiadałam na dworcu i dwa kroki miałam na Zwycięstwa. Ileż tam było sklepów! No wiadomo, że z zaopatrzeniem to różnie bywało, ale i tak było lepiej niż w Rybniku czy w Wodzisławiu. Druga żona mojego taty mieszkała przy Tarnogórskiej i ona mi podpowiadała, gdzie najlepiej iść.

A było gdzie chodzić. Zakupy przy samej tylko ulicy Zwycięstwa mogły – biorąc pod uwagę kolejki – trwać ładnych kilka godzin. Gdy do tego doliczymy wizytę w Ikarze – mamy cały dzień z głowy.

Giełda. Giełda, giełda i jeszcze raz giełda – mówi energicznie pan Krystian z podrybnickich Jankowic. Teraz mam 5 minut do autostrady i za 20 minut jestem w Gliwicach. Kiedyś to była godzina! Zabieraliśmy się z kolegą jego trabantem na giełdę i kupowaliśmy radia, które potem sprzedawaliśmy na targu w Rybniku. To były czasy!

W PRLu władza starała się dbać o to, by większe ośrodki przemysłowe, a Gliwice z pewnością się do nich zaliczały, miały lepsze zaopatrzenie, niż mniejsze miasta – nie mówiąc już o wsiach. Chodziło o to, że w ośrodkach przemysłowych strajk oznaczał katastrofalny spadek produkcji, a wyjście robotników na ulicę w protestach przeciw brakom w zaopatrzeniu było katastrofą. Stąd dla mieszkańców mniejszych miast, takich jak Mikołów, Żory czy Rybnik, wycieczka do Gliwic była okazją do zrobienia porządniejszych zakupów czy – mówiąc ówczesnym językiem – upolowania czegoś. Szczególnie w czasach kryzysu wyprawy takie były ważnym punktem w kalendarzu.

Kupowałam materiały w takim domu towarowym, chyba na Zwycięstwa. Potem przerabiałam to z moją sąsiadką na piękne kreacje… Męża nawet w jednej takiej kreacji poznałam – śmieje się pani Irena, która wyjechała potem do Bochum w ówczesnych Niemczech Zachodnich.
No w Bochum było lepiej – przyznaje Irena z mężem – ale Gliwice to piękne, zabytkowe miasto… Zawsze mi się bardzo podobało. Tylko ponoć zieleni teraz mniej.

Zarówno gliwiczanie, jak i mieszkańcy okolicznych miast wspominają, że na ulicy Zwycięstwa były tłumy. Jak szłam na drugą zmianę do pracy, to nieraz musiałam iść ulicą, bo przez chodnik nie dało się przecisnąć, tyle tam było ludzi – opowiada pani Maria. To były piękne czasy i urocza ulica.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button